Kim jest operator

Tak więc, pokrótce: Witam tych którzy jakimś cudem zdecydowali się na wejście tutaj. Publikowane będą tutaj przeróżne treści z najróżniejszych zakresów otaczającego nas świata, opisywane pod kątem widzenia młodego człowieka o wielkich ambicjach i jeszcze większym lenistwie.

środa, 13 lutego 2013

Polityczny układ podwójny

Ostatnio (no, nie tak ostatnio - już od dobrych kilku tygodni) zacząłem się poważnie... zastanawiać nad obecną sytuacją polskiej sceny politycznej w Sejmie RP. Skupiłem się przy tym przede wszystkim na dwóch partiach najsilniej reprezentowanych w owym Sejmie - Platformie Obywatelskiej oraz Prawie i Sprawiedliwości (oczywiście nie będę cały czas pisać nazw pełnych tych partii - jakby co). Jedna partia wroga z drugą jak marksizm z kapitalizmem, a przy czym nie wydają się tak strasznie odległe od siebie. Napierdzielają się słowami i nie tylko już od dobrych 5 lat - a może i dłużej - z czego i tak nie wynika absolutnie nic, co pomogłoby w życiu obywatelom Polski. Analizując to wszystko nawet wydaje mi się, że obie partie już tak naprawdę nie wiedzą o co się kłócą. Ale są ze sobą tak pożarte, że ludzie widząc to że te partie reprezentują praktycznie dno intelektualne - i tak na nie głosują, przez co oba ugrupowania mają mniej więcej stałe poparcie na przestrzeni lat. Albo raczej nie głosują na daną partię, tylko głosują przeciwko drugiej partii. Nienawiść jest tak silna, że ludzie są w stanie zignorować swoje poglądy i zagłosować na partię nie podzielającą ich poglądów tylko po to, aby drugą partię osłabić. Czy to nie jest chore?! Mnie ta cała sytuacja zaczęła po prostu męczyć - tak więc zacząłem szukać przyczyn ów stanu. I tak oto zadałem sobie pytanie - które teraz zadaję Wam: A co jeśli to wszystko jest całkowicie zamierzone?
Już precyzuję: Co jeśli przywódcy obu ugrupowań całkowicie zaplanowali sobie taki stan rzeczy - całkowicie skłócić ludzi dzieląc ich na dwa lub więcej obozów, czerpiąc z tego tylko i wyłącznie zyski - bo w końcu przy korycie nadal się jest i partie uzyskują kasę z budżetu a posłowie swoje diety - podczas gdy służba zdrowia leży, edukacja powoli także zaczyna leżeć, infrastruktura leży i ogólnie wszystko co dla ludzi użyteczne leży. Oczywiście uzgodnili sobie, że PO zawsze będzie miało minimalnie ileś tam % poparcia, a poparcie dla PiSu nie spadnie poniżej iluś % - tak aby zyski dla partii i ich dygnitarzy były cały czas stabilne i wysokie. Dlaczego tak myślę? Bo to jest wprost nie do wyobrażenia, ze dowództwo PiSu na czele z wodzem Kaczyńskim cały czas lansuje jedną politykę, która ani trochę nie przysparza im nowych zwolenników! Osobiście nie wierzę, że Kaczyński jest aż tak głupi - a musiałby być niesamowicie głupi, aby tego nie widzieć. Musi zatem w tym działaniu mieć jakiś zysk. Przy czym także sobie wyobrażam, aby ludzie widząc działania PO które chce poddać dosłownie wszystko kolejnym opłatom (ostatnio nawet mówiono o tym że Drogi Krajowe mają być płatne [!]), nadal chcą na tą partię głosować tylko i wyłącznie z powodu własnego sumienia. Ludzie by nie głosowali na PiS, gdyby nie PO - które z kraju robi ruinę z której zyski czerpie tylko niewielka elita społeczeństwa. Oczywiście ludzie także by nie głosowali na PO, gdyby nie PiS - który swoim wręcz radykalizmem i psychozą skutecznie determinuje ludzi do głosowania na PO aby nie znaleźć się pod rządami ludzi którzy w kałuży na chodniku widza zamach na swoją osobę. Ba - i do tego psychozą całkowicie zamierzoną - aby utrzymać ów układ podwójny dwóch partii - które w tym układzie całkowicie świadomie swoimi działaniami napędzają swojego - wydawać by się mogło dla większości społeczeństwa - przeciwnika. Zamiast walczyć ze sobą, te partie DE FACTO współpracują w najbardziej perfidny dla społeczeństwa sposób - nazbyt rośnie poparcie dla PO? Już oto PO wyjeżdża z pomysłem opodatkowania dróg rowerowych, a PiS grzmi i staje się obrońcą rowerzystów. Nazbyt rośnie poparcie dla PiSu? Kaczyński staje się liderem kolejnej psychozy prowadząc śledztwo odnośnie gałązki która spadła mu pod nogi z drzewa i dochodzą do wniosku, że było to działanie służb wywiadowczych Kirgistanu ze ścisłą współpracą z PO. I tak oto równowaga się utrzymuje - obie partie utrzymują wysokie poparcie, obie partie zgarniają niebotyczne sumy pieniędzy - a największym poszkodowanym oczywiście pozostaje społeczeństwo - które jest tak ze sobą skłócone, że przedstawicielowi innej partii nie powie się ''cześć'' czy ''dzień dobry'', a i czasem podziały polityczne niszczą całe rodziny - i które nie jest w stanie już odbierać racjonalnie otaczającej ich rzeczywistości. I tak oto elity polityczne doprowadzają do świadomej destrukcji społeczeństwa obywatelskiego, a jedynym wyjściem jest obalenie obu partii - zniszczenie tego układu podwójnego krążącego wokół wspólnego środka układu, który tutaj jest reprezentowany przez chęć czystego zysku jak najmniejszym wysiłkiem i kosztem. Pytanie - czy nie jest na to za późno...

poniedziałek, 11 lutego 2013

Unia Europejska - dlaczego?

No tak, ostatni raz pisałem tu... Prawie rok temu. Nieźle. Odechciało mi się na jakiś dłuższy czas, a teraz znów mi się zachciało. Nikt statyczny nie jest, w tym i ja. Także w tym aspekcie, że moje poglądy od ostatniego wpisu się ''nieco'' zreformowały. Albo raczej ''rozdwoiły''. Z jednej strony jest ten sam realizm prezentowany w poprzednich postach, z drugiej strony wskutek panującego obecnie kryzysu gospodarki kapitalistycznej trafiły do mnie niektóre ''skrajnie lewicowe'' idee - co jest  tyle dziwne, że jakby... Nie wyobrażam sobie ich realizacji (tj. jak miałby wyglądać świat po ich realizacji), ale mimo to się we mnie zaszczepiły. Zatem mam w sobie niejako rozdwojenie poglądów - z jednej strony ten sam racjonalizm nieco może teraz ''wzbogacony'' o aspekty kolejnych idei, z drugiej strony ''moja'' idea na której krystalizację wpłynęła seria filmów Zeitgeist. Ale dobra, nie o tym miał być ten post - to nie o tym piszę teraz. W następnym poście zapewne bardziej rozwinę to pojęcie. Albo w drugim z kolejności. Się zobaczy.



Europa - stary kontynent, miejsce narodzin cywilizacji greckiej i rzymskiej, można nawet powiedzieć kolebka całej nowożytnej cywilizacji ludzkiej. Rozległa linia brzegowa, zróżnicowane krajobrazy, wiele narodów o długiej historii stłoczonych w jednym miejscu. Obecnie - także miejsce zaawansowanych procesów jednoczących kontynent. Na początku zatem zadajmy sobie pytanie - dlaczego? Dlaczego poszczególnym państwom ''zabiera się niepodległość'', jak to mają w zwyczaju sądzić niektórzy? Odpowiedź jest wbrew pozorom prosta - wystarczy spojrzeć wstecz. W czasy, gdy panował zupełnie przeciwny pogląd do obecnego stanu postępu Europy - nacjonalizm. Przenieśmy się zatem nieco w czasie...
Najstraszliwszy konflikt zbrojny w dziejach ludzkości - Druga wojna światowa - całkiem niedawno się skończył. W Europie całe państwa leżą w ruinach, podobnie i w części Azji. A wszystko to wywołane przez nic innego jak ludzki egoizm, chorobliwą chciwość napędzaną nacjonalizmem i szowinizmem - czy to niemieckim wspieranym przez jego sojuszników z Węgier i innych krajów, czy japońskim w Azji. Niejako logicznym zjawiskiem po tak tragicznym konflikcie było pojawienie się myśli typu ''Cholera jasna - to już była przesada... Po co Nam ludziom kolejne takie chorobliwe wojny? Po jakiego grzyba się ciągle nawalać po łbach armatami czołgowymi, gdy współpracą można osiągnąć więcej?'' I z tej właśnie myśli właśnie powstała organizacja będąca prekursorem Unii Europejskiej - a mianowicie Europejska Wspólnota Węgla i Stali. I powstała ona wtedy, gdy Francuzi i Niemcy nadal ''bili się'' (nie dosłownie) o Zagłębie Saary - ważny region przemysłowy, który jak sąsiadująca z nim Alzacja i Lotaryngia był teren spornym pomiędzy dwoma państwami od już jakiegoś czasu. Dążenia mocarstwowe zarówno Niemiec jak i Francji uniemożliwiały jakąkolwiek kooperację w zakresie ''administrowania'' tymi terenami - do czasu zakończenia drugiej wojny światowej. Wtedy odwieczni wrogowie powiedzieli sobie ''kurwa mać dość tego napierdalania'' - i podjęto decyzję o szerokiej współpracy ekonomicznej, do której przyłączyły się kraje Beneluxu i Włochy. I tak powstał wspólny, dosyć jednolity rynek obrotu towarami strategicznymi dla wszystkich państw członkowskich - węgla, żelaza i stali. Wszyscy na tym zyskiwali - nie marnowano środków na kłótnie o to, kto powinien tymi surowcami gospodarować - bo stały się one niejako wspólne dla wszystkich państw członkowskich wspólnoty. Starczyło dla wszystkich, wszyscy byli zadowoleni - no to pomyślano dalej: ''A co jeśli rozszerzyć tą integrację gospodarczą także na integrację bardziej polityczną i społeczną? Nie chcemy żadnych kolejnych wojen.'' - i w ten sposób dzięki podpisaniu Traktatów Rzymskich powstała EWG - Europejska Wspólnota Gospodarcza. W jej założeniach były:
-stwarzanie podstaw coraz ściślejszego związku między narodami Europy
-zapewnianie 
postępu gospodarczy i społecznego swych krajów poprzez wspólne działanie, usuwając bariery dzielące Europę,
-zachowanie i umacnianie 
pokoju i wolności przez połączenie swych zasobów
Jak dla mnie są to piękne założenia. Kraje które praktycznie od wieków co jakiś czas skakały sobie do gardeł -czy to wskutek wojen kolonialnych, sporów o surowce czy w wyniku wielkich wojen niszczące się nawzajem doszczętnie - powiedziały oficjalnie - DOŚĆ. Dość bezsensownego przelewu krwi, zginęło zbyt wielu ludzi. Nadszedł czas na współpracę - na jednoczenie. I dzięki temu teraz Francuzi i Niemcy są praktycznie najlepszymi kumplami - dzięki wysiłkom na rzecz zbliżania do siebie ludzi - niezależnie od pochodzenia. Wskutek sukcesów EWG do wspólnoty w różnym czasie dołączyło kilka kolejnych państw europejskich - Grecja, Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania, Irlandia i Dania. Potem jeszcze doszedł Traktat z Maastricht - oficjalnie ustanawiający Wspólnotę Europejską jako wspólnotę polityczną państw dążących do zjednoczenia ponad podziałami, do walki o wspólne dobro - do walki o dobro i dobrobyt wszystkich Europejczyków. W tym momencie już powstała Unia Europejska jaką znamy teraz - nowe kraje cały czas dołączały, widząc w jednoczeniu Europy to, co widzieli prekursorzy integracji - szansę na trwały pokój, współpracę i dobrobyt dla obywateli. Szansę na zatarcie odwiecznych i świeżych ran, zadanych w imię wartości destrukcyjnych i dzielących ludzi.
Jednak nie wszystkim pasuje to rozwiązanie. Nie wszyscy chcą pokoju, nie wszyscy chcą żyć w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. Dlaczego? Nie wiem, bo ja bardzo chciałbym żyć w pokoju i w spokoju ze wszystkimi. Nie rozumiem tych, którzy uparcie szukają wrogów dla siebie - bo wiele idei nie może istnieć, jeżeli nie ma wroga - jakiegokolwiek wroga. Kogoś lub czegoś, co trzeba unicestwić. Mnie to osobiście nawet lekko przeraża. Na naszych oczach widać, jak odżywają idee które doprowadziły do wybuchu drugiej wojny światowej - nacjonalizm, szowinizm, ksenofobia i egoizm. Czy to ONR i MW w Polsce, czy NPD w Niemczech, czy Jobbik na Węgrzech czy Złoty Świt w Grecji - wszystkie te ugrupowania nie mogą istnieć bez wrogów. I wrogów widzą w tych, którzy nie chcą mieć wrogów. Którzy chcą żyć w spokoju razem z innymi. Historia jest dla nich obca - zarówno ta wojenna, jak i historia która doprowadziła do powstania Unii Europejskiej. Krótko - dla nacjonalistów i wszelkiej maści egoistów największym wrogiem jest pokój i zgodność między różnymi od siebie ludźmi. Bo nie ma nic gorszego dla egoistycznych idei niż to, że ludzie ze sobą nie walczą tylko współpracują. Bo współpraca ludzi jest przeciwieństwem egoizmu. Dlatego - w tych trudnych czasach - należy przede wszystkim dążyć do współpracy międzyludzkiej. Nie wychodzić na barykady z tymi, którzy chcą na niej wyjść - make love, not war. Nie iść im na rękę, nie dawać się sprowokować do tego, czego oni chcą - do wojny. Bo to jest ich żywioł. Oczywiście należy stawiać opór, należy dawać do zrozumienia że nie ma dla nich miejsca - ale nie w sposób, jaki oni tego oczekują. Tylko miłością do człowieka, wzajemnym szacunkiem i tolerancją zwycięży się postępujące w naszym kroku zło i nienawiść.
Unia Europejska jest obecnie w stanie kryzysu - ale czy dlatego że jest w kryzysie, to należy z niej uciekać? Należy uciec od wartości, jakie ona reprezentuje? Nie, należy o nie walczyć. Należy dążyć do reformy Unii Europejskiej, być w jej projekcie aktywnym - dążyć do pogłębienie demokracji, do pogłębienia wartości tych, które są dla nas wszystkich wspólne. Bo możemy być pierwszymi w historii obywatelami supermocarstwa, które nie zbudowało swojej potęgi na brutalnej sile i krwi niewinnych. I to powinien być cel dla wszystkich tych, którzy czują się Europejczykami - w takim samym stopniu jak ja.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Ultraliberalizm, anarchokapitalizm - że co?

Tak jest, to jest ten temat który zapowiadałem w poprzednim poście. Sympatycy jednej prawicowej partii politycznej zapewne jak tylko go zobaczą to od razu posypią wszelkie maści najróżniejszej amunicji pod najróżniejszą postacią na treść tego posta. Ale - I don't care. Opiszę tutaj coś, co mnie osobiście jednocześnie niepokoi i irytuje. A mianowicie brak jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności wśród obecnej młodzieży przede wszystkim gimnazjalnej (i nie tylko), której efektem są poglądy definiowane jako ultraliberalizm i anarchokapitalizm. Dla nieznających znaczenia tych pojęć, precyzuję: Ultraliberalizm (libertarianizm) to skrajna forma liberalizmu głosząca, że każda jednostka jest odpowiedzialna tylko i wyłącznie za siebie i nikt nie ma prawa jej narzucać jakichś norm czy praw. Zaś anarchokapitalizm to pogląd gospodarczy skupiający się na tym, aby odrzucić wszelką władzę narzucającą normy gospodarcze, i aby całkowicie i bezprecedensowo uwolnić gospodarkę z jakiejkolwiek kontroli. Samo w sobie może nie brzmi źle, w końcu wolność i odpowiedzialność za siebie są wartościami pozytywnymi. Ale w tym przypadku należy zagłębić się w problem.
Większość osób wyznających te wartości i poglądy są bardzo młodymi osobnikami, w wieku 13-16 lat. Powtarzam, większość. Obecnie szeroka dostępność Internetu powoduje, że społeczeństwo jest bardzo wcześnie ''uświadamiane'' politycznie. Uświadamiane w cudzysłowie, gdyż do tego tematu to słowo nadzwyczaj nie pasuje, zastosowałem je tylko jako ogólny opis zjawiska. Bardziej pasuje tutaj słowo ''indoktrynowane''. Dlaczego? Gdyż trzeba uznać, że treści libertariańskie i anarchokapitalistyczne są bardzo chwytne, a ogólnie brzmią one mniej więcej tak ''masz teraz całkowicie wolną wolę, możesz brać co tylko zechcesz, kupić wszystko na co masz fundusze, ale za efekty stosowania płacisz tylko i wyłącznie Ty sam''. Niby brzmi dobrze, ale wyobraźmy sobie połączenie: twarde narkotyki + obecna młodzież. Dodajmy do tego jeszcze szeroki dostęp do broni palnej bez jakichkolwiek zezwoleń. Najlepiej aby każdy miał dostęp do wszystkiego, a karano by tylko za efekty działań sprzecznych z prawem (np. za zabójstwo). Jest to jawne pogwałcenie zasady ''lepiej zapobiegać niż leczyć''. Niestety, niektórzy ludzie nie rozumieją, że większość obecnych młodych jest bardzo naiwna. I to właśnie przez ich naiwność szerzą się takie skrajne poglądy. A skrajności nie raz udowadniały, że prowadzą tylko do uwsteczniania cywilizacyjnego. Czy to skrajności prawicowe, centrowe czy lewicowe.
Podsumowując: Libertarianizm sprawdziłby się w społeczeństwie tylko wtedy, gdyby wszyscy byli racjonalni, mądrzy i inteligentni. Wtedy każdy byłby bezpieczny, każdy by pierw myślał potem robił, postęp by jeszcze bardziej przyspieszył a przestępczość by znikła. Każdy mógłby swobodnie korzystać z wolności nie robiąc nikomu krzywdy. Niestety, taki stan jest niemożliwy do osiągnięcia. W naszym świecie, nadmierna wolność człowieka prowadzi tylko i wyłącznie do irracjonalnych działań ludzi, dla których odpowiedzialność i trzeźwe myślenie jest zupełnie obce. Ludzkość - i zarazem cywilizacja - stanowi swoisty jeden organizm, którego głównym celem jest samorozwój i ciągły postęp. Organizm, w którym trzeba zapobiegać chorobom, a nie dawać jeszcze większe możliwości do ich występowania. Bo to już by podchodziło pod masochizm, czyż nie?
Zatem, teraz druga sprawa, połączona z wyżej opisaną, czyli anarchokapitalizm. Jest to można powiedzieć rozszerzenie libertarianizmu o kwestie polityczne i gospodarcze. A dokładniej o założenia zdjęcia jakiejkolwiek kontroli państwa nad gospodarką i mocne uszczuplenie roli państwa połączone nierzadko ze zlikwidowaniem podatków. Znów ponowni brzmi całkiem nieźle. Ogromna wolność gospodarcza, państwo nie kradnie moich pieniędzy i mam całkowity spokój. Jednakże, tylko w teorii. Na początku obalę założenie mówiące, że ów ustrój ma więcej zalet niż wad. Zastosuję do tego dosyć znaną zasadę gospodarczą, uproszczoną przeze mnie. A brzmi ona tak: ''Im większy współczynnik kapitalizmu w gospodarce, tym szybszy wzrost gospodarczy i tym większe rozwarstwienie społeczne. Zaś im większy współczynnik socjalizmu w gospodarce, tym mniejszy wzrost gospodarczy i tym mniejsze rozwarstwienie społeczne''. Żywym przykładem owego działania socjalizmu były lata PRLu, których nie muszę szczegółowo opisywać. Nierentowna gospodarka po prostu nie wyrabiała, a ogromne świadczenia i przywileje powodowały dodatkowe dobijanie jej stanu. W końcu trzeba było zaciągnąć kredyty, na których spłatę nie było potem pieniędzy. Dalej to już tylko dosyć bolesny spadek w dół. Ale ludziom przez większość czasu żyło się w miarę dobrze, tylko że kosztem gospodarki, zatem i kosztem de facto każdego obywatela.
Za to w pierwszym przypadku, czyli dokładnie przeciwstawnym, trzeba już nieco wysilić swoją wyobraźnię. Najlepszy ''podkład'' pod rozwinięcie myśli pokazuje sytuacja w USA i - o dziwo - w Chinach. Widać tam bardzo widocznie działania nadmiernego poziomu kapitalizacji gospodarki. W USA występuje ogromne rozwarstwienie społeczne, korporacje nierzadko mają ogromny wpływ na politykę, a pracownik jest niejako własnością firmy. W Chinach jest podobnie, tylko nieco bardziej złożenie. Niby panuje tam socjalizm, ale tylko w niektórych kwestiach. Czyli w kwestiach polityki, edukacji i służby zdrowia. Za to państwo Chińskie, aby zachęcić zagranicznych inwestorów do rozszerzenia ich działalności na Chiny, zabrało pracownikom prawo do strajków oraz praktycznie zlikwidowało pensję minimalną. A Chiny rozwijają się szybko. Tylko że kosztem własnych obywateli. Można z tego wywnioskować, że gdyby panował anarchokapitalizm, mielibyśmy do czynienia ze ziszczeniem się najgorszych teorii spiskowych. Ludzkość zostaje uciśniona pod ręką wąskiej grupy trzymającej całkowitą władzę. Zaraz, przecież coś tu nie pasuje. Anarchokapitalizm postuluje zniwelowanie wszelkiej władzy i uwolnienie gospodarki, zatem czemu mówię tu o jakiejś wszechpotężnej władzy? I tu dochodzimy do drugiej sprawy całkowicie wykreślającej ten pogląd z jakichkolwiek racjonalnych rubryk - jest on niemożliwy do osiągnięcia. Bo jakaś władza zawsze będzie istnieć. Ludzie muszą być rządzeni, muszą mieć jakieś ''wytyczne'' działania. Musi Nas ktoś kontrolować. Bo większość z nas jest irracjonalna. I jak jedna władza zniknie, to pojawi się następna. Jaka w tym przypadku? Właśnie ta ''gospodarcza''. Państwa stopniowo zanikną, gdyż ich kompetencję będą przejmowane przez firmy, które będą mogły posiadać wszystko to, co dotąd posiadało państwo - własną służbę zdrowia, edukację i nawet armię. A granice nie znikną, tylko się przemieszczą. Nie będzie państw, tylko będą terytoria różnych firm. Które będą walczyć o strefy wpływów niczym gangi na ulicach amerykańskich miast. A ludzie mieliby jeszcze gorzej niż teraz, bo staliby się niejako własnością firmy, poświęcając swoje życia na pracę dla niej, a nie dla całości cywilizacji. Jak gangsterzy dla gangów.
Człowiek jest rządny władzy, i aby to zatrzymać, musi być jakaś władza nad Nami. Która Nas w pewnym stopniu kontroluje. Która - co najważniejsze - powinna starać się racjonalizować społeczeństwo, likwidować granice i dążyć do unifikacji ludzkości pod jednym, wspólnym sztandarem. Ale nie siłą, nie przemocą, nie naciskiem. A czystym, rozważnym myśleniem i opartym na jego podstawie działaniem. Ku dobru Nas wszystkich, Nas jako ludzi, Nas jako budujących wspólną, lepszą przyszłość. Taki twór unifikujący już nawet istnieje. I to bardzo blisko nas Polaków, nawet u nas. W następnym poście skupię się na jego problemach, działaniach i możliwej świetlanej przyszłości.

sobota, 21 kwietnia 2012

Poziom świadomości społeczeństwa - polityka i energetyka

Jak zaznaczyłem w poprzednim wpisie, rozszerzając moje myśli postaram się opisać ów problem w sposób dużo bardziej merytoryczny, skupiając się na tym skąd ten problem powstał, jak i możliwych metodach jego rozwiązania. Bo każdy problem, nawet najmniejszy istnieje po to, aby go rozwiązać. Naczelna zasada ''lepiej zapobiegać niż leczyć'', ma zastosowanie nie tylko w medycynie. Doskonale sprawdza się także w socjologii. I byłoby pięknie, gdyby można było tą zasadę do obecnego społeczeństwa polskiego zastosować. I jest tak, ale nie do końca. Niestety.
Jak większość zauważa, społeczeństwo polskie jest tak mocno podzielone, że gdyby nie prawo i służby porządkowe, to prawdopodobnie doszłoby do wojny domowej. I nie ma tutaj nic z przesady. Zmiany przytłaczają część społeczeństwa. Zmiany - wg nich - na gorsze. Ja osobiście nie wiem co jest złego w racjonalizacji społeczeństwa, kontrolowanej liberalizacji gospodarki i ogólnym rozwoju polskiego państwa. Co dziwne, część tych ''nie godzących się z obecnym systemem'', jednocześnie tęskni za poprzednim, z którym nierzadko walczyli. Czyż to nie jest dziwne? Nie raz spotykam się z wypowiedziami zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, którzy jawnie tęsknią za gospodarką centralnie planowaną, nie godząc się na prywatyzację gospodarki. ''PO wyprzedaje polski majątek! Przez nich Polska już nic nie ma!''. To łagodny przykład tęsknoty za komunizmem, w którym przecież wszystko było ''w Polskich rękach''. W Polskich, państwowych rękach. Dlatego ja nie rozumiem, jak można jednocześnie z czymś walczyć a po jakimś czasie za tym tęsknić. Ci ludzie także nie potrafią zrozumieć, że obecnie istnieje takie coś jak wolny rynek i rząd - czyt. państwo - ma niewielkie możliwości wpływania na ceny. Większość kreuje rynek. Dlaczego więc większość zwala winę na rząd a nie na kapitalizm? I tu wracamy do mojej pierwszej wypowiedzi. Braku elementarnej wiedzy równolegle z wbijaniem swojego nosa w sprawy o których nie ma się pojęcia. Jednocześnie następuje zamknięcie na jakiekolwiek logiczne kontrargumenty i fanatyczna postawa niczym muzułmańskich religijnych fundamentalistów. Zresztą nie tylko muzułmańskich, w Polsce istnieje bardzo silny katolicko-narodowo-konserwatywny fundamentalizm, który na szczęście dla wszystkich zanika wraz z wymieraniem starszej części społeczeństwa. Tak, wiem. Mocne słowa. Ale czy ktoś ma jakieś wątpliwości, widząc chociażby ostatnie wydarzenia II Rocznicy Katastrofy Smoleńskiej?. Ku mojej i wielu uldze - jak już zaznaczałem - te postawy odchodzą w niebyt i wydaje się, że droga do trwałego postępu społeczeństwa polskiego staje otworem. Tak się przynajmniej wydaje, bo na horyzoncie pojawia się kolejne zagrożenie, które przedstawię w kolejnym poście.
Podsumowując kwestie polityczne - tutaj nie trzeba podejmować żadnych stanowczych działań w kwestii rozwiązania irracjonalizmu odchodzącego już pokolenia. Po raz - i tak żadne środki nie będą w stanie ich przekonać, a dwa, problem się rozwiąże sam w sposób naturalny. Trzeba się skupić na racjonalnej edukacji obecnie młodego pokolenia tak, aby było ono mocnym motorem przyszłego postępu.
Zatem przejdźmy do drugiego członu mojej wypowiedzi - obecnej energetyce w Polsce. Temat ten niejako łączy się z poprzednią częścią posta, gdyż przejawia jawną ksenofobię społeczeństwa polskiego, a konkretnie fobię przed tym, co nieznane. A ksenofobia jest właśnie częścią zaściankowości, czyli czymś co spowalnia postęp. Stanowczy sprzeciw przeciwko budowie w Polsce elektrowni jądrowej jest właśnie tego efektem. O ile poprzedniego problemu nie da się rozwiązać, to tutaj mamy cały czas z sytuacją otwartą. Bo poglądy ''antynuklearne'' nie należą do określonego pokolenia, są ''rozłożone''. A elektrownia atomowa jest nam, obywatelom Polski, niebywale potrzebna. Jesteśmy daleko w tyle za Europą jeżeli chodzi o energetykę. Zasilają nas w ogromnej większości mało wydajne elektrownie cieplne, które w dodatku wydzielają spore ilości zanieczyszczeń do atmosfery. Rozwiązaniem mogłaby być tzw. ''naturalna energia'', czyli energia pochodząca z elektrowni wiatrowych, słonecznych, geotermalnych, wodnych itp. Problem w tym, że dwie z nich (wiatrowe i słoneczne) są zależne od warunków pogodowych, które jak wiemy są bardzo zmienne. Elektrownie wodne nie mogą być budowane wszędzie, bo ich budowa znacząca wpływa na środowisko wokół. Dodatkowo, w rzece będącej ''zasilaczem'' muszą istnieć odpowiednie warunki, dotyczące przede wszystkim ilości przepływanej wody w danym odstępie czasowym. Wszystko to bardzo ogranicza zastosowanie elektrowni wodnych. Zaś elektrownie geotermalne byłyby w Polsce bardzo trudne do zbudowania, nie tyle ze względu na samą budowę, co znalezienie odpowiedniego źródła energii. Polska nie leży na terenie aktywnym sejsmicznie, zatem i Ziemia pod nami jest spokojna, co w tym przypadku daje nikłą możliwość energetyczną.
Widząc to wszystko, ja osobiście po prostu nie widzę innej alternatywy niż budowa elektrowni atomowej. Ba, najlepiej aby wybudowano dwie. Na zapas, w końcu gospodarka się rozwija, to i zapotrzebowanie na energię będzie rosnąć. A budowa elektrowni atomowych - dzięki zastosowaniu DUŻO wydajniejszego paliwa i braku emisji CO2 do atmosfery - zapewni dużo niższe koszty wytworzenia tej energii, a zatem i spowoduje spadek cen elektryczności na rynku, co niewątpliwie wpłynie pozytywnie na dynamikę rozwoju polskiej gospodarki, jak i poziomu życia pojedynczego obywatela. Jednakże - chciałbym podkreślić - że nie jestem przeciwnikiem inwestycji w elektrownie wiatrowe, słoneczne etc. Zastosowanie ich jest jednym z symboli postępu, ale one same nie będą w stanie zaspokoić zapotrzebowania energetycznego, o czym właśnie przekonują się Niemcy. Ich rola w mojej ocenia polegałaby na dopełnianiu elektrowni atomowych, zapewniając dostawy prądu do pojedynczych gospodarstw, podczas gdy atom dźwigałby na swoich barkach ciężar dynamicznie rozwijającej się Polski.
Szukając oszczędności jednocześnie starając się zapewnić lepsze jutro dla naszych dzieci, wnuków jak i być może samym sobie, budowa elektrowni atomowej w Polsce jest ''konieczną koniecznością'', która w dodatku posiada o wiele, WIELE więcej zalet i korzyści niż wad. Wszystko, co trzeba robić, to tak uświadomić społeczeństwo, aby zaufało nauce. Nauce jako lokomotywie współczesnego świata. Nauce, dzięki której żyjemy coraz lepiej.

Na początek z grubej rury - krytyka wypowiedzi

I oto mój pierwszy post na blogu, do którego stwarzania przymierzałem się już jakiś czas. Może być on nieco nieskładny i chaotyczny. Sama strona bloga nie jest jeszcze ukończona, ale to mniejsza. Ważne, że już samo miejsce gdzie mogę wylewać swoje słowa o otaczającym nas świecie jest już gotowe.
Jak po tytule można zauważyć, moja pierwsza wypowiedź będzie głównie bogata w krytykę. Można powiedzieć oczywistą i w żadnym stopniu odkrywczą krytykę społeczeństwa polskiego, z którym każdy z nas się spotyka na co dzień... No, chyba że mieszka za granicą. To w większości ma przynajmniej spokój.
Tak, zaraz pewnie polecą się gromy, że jestem typowym narzekającym ''polaczkiem'', który by to najchętniej wszystko zbeształ i mówił jak to jest źle. Ale nie, to nie tutaj. To nie w moim stylu. Chcę opisać wiele problemów, które mnie obecnie nurtuje w społeczeństwie wokół.
Tak więc, jedziemy. Poziom świadomości wypowiedzi. O co mi chodzi? Na wielu forach, serwisach społecznościowych czy portalach informacyjnych można się spotkać z setkami wypowiedzi i komentarzy na jakiś temat ludzi, którzy nie mają o nim zielonego pojęcia. Co gorsza, część z tych ludzi sprowadza wszystko do polityki. Przykład:
Jest sobie artykuł na jednym z głównych polskich portali, mówi on o możliwości istnienia życia poza Ziemią, naszą rodzimą planetą. Naprawdę ciekawy, opisujący odkrycia teleskopu Kepplera. Czytam sobie czytam, i kończąc czytanie w końcu dochodzę do komentarzy na samym dole strony. A tam co?
''Wysłać tam tych POlszewików! Obcy ich od razu wytłuką!''
Takich wypowiedzi jest pełno. Podałem tylko pojedynczy anonimowy przykład. Ręce opadają. Nie, nie bronię tutaj PO ani nie przejawiam żadnych preferencji politycznych. Tylko zadaję sobie pytanie...: ''Jakim trzeba być idiotą aby pisać takie coś?''. I staram się na nie nie odpowiadać, bo im dłużej o tym myślę tym większa dopada mnie irytacja. Za każdym razem tak samo, dosłownie każdy artykuł. Nauka, motoryzacja, technika, filozofia czy coś innego. Wszędzie znajdą się tacy którzy sprowadzą dosłownie wszystko do polityki. Dlatego od niedawna w ogóle nie zaglądam w komentarze czy opinie na tematy nie-polityczne. Szkoda nerwów.
Jednakże, wracając do meritum: Za przykład zerowego poziomu świadomości wypowiedzi można dać także słowa większości przeciwników elektrowni atomowych. Odwołują się oni do Czarnobyla i Fukushimy, jakie to elektrownie jądrowe są niebezpieczne i jakie są złe. Że to tykająca bomba nuklearna. Nieważne, że elektrownie jądrowe wydzielają mniej promieniowania do otoczenia niż elektrownie cieplne, nieważne że produkcja energii jest dużo tańsza i wydajniejsza, nieważne że same elektrownie są tworami bardzo bezpiecznymi i samymi w sobie ekologicznymi, gdyż wydzielają do atmosfery szczątkowe zanieczyszczenia. Liczy się Czarnobyl, Fukushima i bomba atomowa, nie mając zielonego pojęcia o żadnym z tych trzech. Czarnobyl - błędy człowieka połączone z wadliwą konstrukcją elektrowni, Fukushima - trzęsienie ziemi plus tsunami, bomba atomowa - proces przeciwstawny do tego który zachodzi w elektrowniach. Ale i tak żadne argumenty nie dotrą. Klapki na oczach, flagi i pochodnie na ulice, gdy ktoś chce przemówić do rozsądku zaczyna się mieszanie z błotem. Jaka tu logika i racjonalność? Żadna. No właśnie.
Ale właśnie dzięki takim ludziom, dzięki takim irracjonalistom i - w wielu przypadkach - zaściankowcom, założyłem tego bloga. Bo czuję wewnętrzną potrzebę zmieniania świata wokół mnie. Tak, powiecie że ''co może zmienić taki blog''. Pewnie niewiele, albo i nic. Ale na chwilę obecną nie mam innej możliwości działania. A nie znoszę bezczynności, mimo że jestem leniwy.
Następny wpis będzie rozszerzeniem tego posta, w którym skupię się na kwestiach bardziej merytorycznych. Tutaj na początek ''wylałem część swoich żali''. I będzie to następowało jeszcze wiele razy, ale ciągle wsparte ową ''stroną merytoryczną'', którą zaprezentuję w następnym poście.